Uprzejmie przepraszam wszystkie osoby cały czas dyskretnie trzymające kciuki za długie pomijanie milczeniem trudnego do niezauważenia wyraźnego spadku częstotliwości pojawiania się uaktualnień itp. nowych informacji w obrębie niniejszej witryny - której teksty wg mnie wypada czym prędzej napisać od nowa, zamiast dalej powiększać "jak gdyby nigdy nic" mimo zdawania sobie sprawy z naiwności dotychczasowych punktów widzenia, rzutującej na wartość dziesiątek sformowanych poprzednio akapitów.

   Jeśli bowiem intrygujące wersje odpowiadające nazwiskom takim jak Alex Collier, David Wilcock czy David Icke - żeby wymienić tylko najsłynniejszych odważniaków, którzy na pewno wiele poświęcili i stracili, działając w dobrych intencjach - to faktycznie jednak niestety historie mocno zniekształcone, przed czym stanowczo przestrzegają np. Billy Meier i Brianstalin (ten drugi wskazując to jako przykłady odwiecznych machinacji istot dalece inteligentniejszych od mieszkańców fizycznych leveli, zdolnych np. do głośnego odzywania się w nadmiernie otwartych głowach, których pragnienia i słabe punkty znają "na dzień dobry" doskonale) - to czas odpokutować nieprofesjonalne nawyki w stylu zbliżającego notorycznego spieszenia na odsiecz komuś, kto owszem zewsząd jest atakowany i wyśmiewany na skalę rekordu planety, ale mimo to może po prostu nie mieć do końca racji; choć to raczej naturalne, że ma się ochotę go bronić...

   Trudno wróżyć, za ile to byłoby tygodni czy miesięcy, ta nowa strona główna i zaktualizowany krajobraz informacji, tak że znów warto by tu zaglądać i nagle mnóstwo do przeczytania, a w środku mniej naiwnego podniecania się urzekającymi wkrętkami lekkostrawnie pozytywnej dezinformacji. Ale to przecież wstyd niby chcieć dobrze i żyć sobie dzień za dniem ze świadomością, że jak na razie wyszło dosyć średnio - więc to może być całkiem niedługo, choć pewnie że łatwo nie będzie. Może już wkrótce w procesie płynnej transformacji na stronie głównej rozpocznie się przepychanka starych podstron z nowymi, które z czasem opanują całość terytorium.

   A tak w ogóle to korzystając z okazji, pozdrawiam serdecznie wszystkich, obojętnie czy się ze mną zgadzają, czy teraz to już kompletnie nie - sam jeszcze rok temu od razu skreśliłbym kogoś, kto śmiałby insynuować, że mój bohater D. Icke może jednak nie mieć aż tyle racji, jak mu się wydaje - i nawet nie problem mu życzyć...

 

*          *          *

 

A tu poniżej powiedzmy niech zacznie się umowny brudnopis, który w przyszłości po osiągnięciu kolosalnej objętości dokona godziwej zmiany warty, luzując wreszcie nadal tu w okolicy eksponowane, choć wyraźnie nadgryzione już zębem czasu treści/teksty:

- jako najbardziej prawdopodobne wersje od deski do deski opisani Billy Meier, Brianstalin i Phil Schneider, bez ukrywania czy omijania istniejących pomiędzy nimi różnic i przekomarzań; inne źródła też ma się rozumieć porządnie streszczone i tak samo pozostawione do samodzielnej oceny, nawet w przypadkach wymieniania dużo liczniejszych okoliczności "przeciw" niż "za"

- dla wszystkich bezkrytycznych zwolenników Davida Icke'a potencjalnie otrzeźwiające streszczenie tekstu jego byłego współpracownika Ivana Frasera pt. "David Icke is being used by Illuminati" - m.in. o tym, jak oczywiście jemu też bezpardonowo znienacka zakosił do swoich książek koncepcje i ustalenia badawcze, nie pytając o zgodę, podobnie jak kiedyś np. Jordanowi Maxwellowi czy Alex Christopher - choć właściwie to chyba mało kto na to nie narzekał; ale oczywiście najważniejsza, budząca grozę i szokująca nawet osoby o najsilniejszych nerwach relacja o tym, jak to pewnego razu goszcząc u Ivana w domu, Icke niczym ostatni gbur brutalnie przepędził kota próbującego utrzymać miejsce na fotelu - według Ivana po prostu "man doesn't walk his talk", czyli w życiu prywatnym czasami wydaje się w ogóle nie pamiętać o własnych hasłach i wzniosłych koncepcjach (jak zresztą może i każdy, ale to już chyba osobny temat)

- różnice pomiędzy "wielką trójką" (źródeł-fundamentów wymienionych powyżej) tym razem przezornie uwypuklone i maglowane, tak by od początku było jasne, że najwyraźniej dwie z tych trzech perspektyw też nie są nieskazitelnie prawdziwe i coś tam jest przekłamane, ciekawe za czyją sprawą - a skoro tak, to przecież równie dobrze wszystkie trzy historie też mogą ostatecznie okazać się takimi samymi ściemami, jak cała reszta peletonu współcześnie urzekających nas miraży, popularyzowanych jako nieudolnie zakazane tajemnice do wyboru dla wszystkich szczerych i odważnych osób z błyszczącymi oczami, które w takiej czy innej sferze dostrzegły już kompromitujące "błędy matrixu" i przełknęły wartko płynący z nich logicznie, aczkolwiek emocjonalnie gorzko osamotniający wniosek, że generalnie puzzle z wiadomości propagowanych w placówkach oświatowych i na kanałach medialnych wzdłuż i wszerz naszej planety to raczej jakaś zagadkowa zasłona dymna, aniżeli przyzwoicie trzymająca się kupy prawda czy jej choć w miarę udolna kopia; zaś jeżeli również te trzy wersje o póki co najbardziej wytrzymałej na upływ czasu wiarygodności w końcu kiedyś zostaną rozpracowane jako genialne podpuchy-majstersztyki, zaserwowane z nieznanego poziomu inteligencji, wiedzy i możliwości, metodą "my wszystko przygotujemy, a ty będziesz nakręconym na zbawianie świata słupem, który totalnie w to wszystko uwierzy i szeroko rozpropaguje, ile starczy mu sił i szlachetnych intencji" - to w takim wypadku dla szeregowych poszukiwaczy prawdy naszego formatu nasunąć się może końcowy wniosek, że najlepiej przynajmniej przez jakiś czas nie szukać już więcej nic nigdzie po sieci ani niepowtarzalnych konferencjach, tylko z powrotem, jak za najmłodszych czasów, podskakiwać do prawdy o kosmosie i sensie naszej wędrówki przez chwile np. w pogodne dni siedząc na łące, techniką naturalnego biegu własnych refleksji - bo niewykluczone, że pozytywni kosmici czy inne życzliwe duchy właśnie specjalnie nigdy w ogóle nic nam nie powiedzą, żeby ani trochę nie robić z nas niedomyślnych mamisynków, których niezaradność i naiwność kiedyś w końcu musiałyby się przypomnieć

 

klikając tutaj zobaczysz resztę przygotowywanych do nowej konstrukcji akapitów (chaos totalny i design na poziomie leniwego przedszkolaka, ale za to treści najświeższe ze wszystkich dostępnych w tej witrynie)