O autorze
   Autorem niniejszej strony jest niejaki Tomasz Musielak, mgr filozofii (UAM Poznań) i sporadyczny twórca gier komputerowych (np. "Trener" z C64), który pewnego razu przypadkiem natknął się w Internecie na jakieś dziwne informacje dot. rzekomo utrzymywanych w tajemnicy przypadków przybywania na naszą planetę osób wychowanych daleko w kosmosie, że niby oni mówią jacy jesteśmy śmieszni i dajemy się robić w balona możnym, którzy nami rządzą, tak że nawet nie wiemy, co jest faktycznie grane - zbyt optymistycznie zakładając, że każdy jest taki porządny jak my, iż nawet wywindowany w górę struktur władzy i przypadkiem w pobliże tzw. "koryta", dowiedziawszy się o pewnych rzeczach ukrywanych przed zwykłymi śmiertelnikami, bez zastanowienia ujawniłby wszystko robiąc z siebie wariata i fartownego Bourne'a w jednym, preferując perspektywę cmentarza lub więzienia wysoko ponad luksusowe przyjęcia i tabuny cyferek na koncie - no bo przecież na pewno każdy z nas by tak wybrał... Witryna ta nie powstała ani z chęci zysku, ani w celu zdobycia sławy, ani nawet z myślą o wyłudzeniu renty, lecz z przytrafionego z zupełnie innej beczki powodu typu "skoro moje życie może się jutro czy pojutrze skończyć, to niech chociaż coś po mnie zostanie, skoro już tyle setek godzin spędziłem na zgłębianiu tych 'ukrytych tematów', niech to się nie zmarnuje tak totalnie".

   Tymczasem jakiś czas później życie przestało mi się kończyć równie nagle, jak zaczęło, sytuacja osobista wróciła do normy i właściwie faktyczny powód powołania stronki do życia zaniknął - ale witryna już została, skoro po opublikowaniu podobno zaczęła komuś tam się przydawać; zresztą, może i tak by tak wyszło, tyle że np. rok później, kiedy miałbym to wszystko już lepiej przemyślane - a tak na początku wychodziło trochę śmiesznie i różne rzeczy tu pisałem, wierząc raz w to, raz w tamto; przynajmniej wszyscy się pośmialiśmy, a na końcu wiadomo kto się najszczerzej rozpogodził; tymczasem dziś już w końcu nie wiem, w co wierzyć, ale chyba ogólnie jakoś tam wyczuwam "gdzie dzwony biją", i komu - niestety chyba nam, dlatego dalej to kontynuuję, zamiast robić karierę, gdyż ta druga opcja wywoływała tzw. "wyrzuty sumienia" i częściej się przeziębiałem, pewnie od niższej samooceny. Ostatnio jednak rozłożyłem sobie czas tak "pół na pół", gdyż kasę na życie i dalszą walkę o prawdę też trzeba mieć, inaczej szlachetne intencje ugrzęzną w błocie codziennych niedostatków, niedożywienia i np. braku środków na wymianę przepalonej płyty głównej od kompa - nie ma co z siebie robić męczennika, bo męczennicy wysiadają pierwsi, i tyle pożytku z ich bohaterskiego wyboru; sprawdzone, ty już nie rób tak, proszę.

   Stronę wykonałem samodzielnie i jestem autorem wszystkich zgromadzonych na niej tekstów i żartów, a gdyby ktoś widział taki sens, nie mam nic przeciwko powielaniu i rozpowszechnianiu ich w dowolnie wybiórczej formie, bez informowania mnie o tym. Na początku umieściłem tu do mnie adres mailowy, ale potem dostawałem już tyle dziwnych listów, że w końcu to usunąłem, żeby mieć spokój. Mimo wszystko jednak po kilkunastu miesiącach tej "ciszy pocztowej", trochę zaczyna mi tego brakować, jakiegoś kontaktu czy cudzego wkładu ogólnorefleksyjnego - uciekłem z jednej przesady w drugą - więc poniżej ośmielam się ponownie pozostawić furtkę do skontaktowania się ze mną za pośrednictwem poczty elektronicznej, tylko proszę wszystkich fraglesów o nie wznawianie ostrzału listami-prośbami typu "mam pewne pytanie, a nie chce mi się czytać całej stronki, więc czy mógłbyś..." lub "mam taką sytuację, że potrzebuję tego i tego - liczę na pomoc, bo ty się na tym znasz"...  Naprawdę, ja wiem że każdy by chciał, żeby ktoś za niego robił to, co wymaga najwięcej czasu i zachodu - ale sęk w tym, że takich znajomych spod znaku "jednej małej prośby" jest więcej, więc jeżeli ktoś ciągle dostaje nowe listy-oczekiwania, na które żeby porządnie odpowiadać, musiałby sam poświęcać resztki wolnego czasu i energii, tak jakby mało godzin spędzał przed komputerem, produkując się na rzecz innych - to potem wychodzi w ten deseń, że najpierw przeklina pod nosem, a w końcu usuwa mailowy namiar do siebie. Co innego listy typu "refleksje" albo "moje pomysły" czy "to zrobiłeś źle, to dobrze, a tam nie masz racji" lub ewentualnie "wiesz, mam problem - nie chodzi jednak o to, żebyś 2 godziny siedział w necie i szukał tego za mnie, gdy ja sobie idę na spacer czy na piwo - jeszcze nie wiem". Czasem miło jest otrzymać jakiś list, cynk lub zwykły niespodziewany komunikat, ew. jasno wyrażone pretensje - proszę jednak z góry brać pod uwagę, że zwyczajnie nie mam czasu angażować się w cudze przedsięwzięcia czy na pewno ciekawe projekty, co najwyżej mogę przeczytać i odpisać, co zresztą nieraz uczynię z przyjemnością.

   No to tyle żalów, przepraszam wszystkie osoby niezasłużenie ochlapane tą powyższą frustracją, a kończąc już ten wątek - również jeżeli ktoś ma jakiś problem na przykład ze stworzeniem własnej strony w sieci itp. - mogę pomóc i chętnie służę radą, bo sporo się już nauczyłem przy okazji ulepszania niniejszej witryny. Planuję też stworzyć grę Flash w wesołej formie prezentującą niektóre omawiane tu zagadnienia - typu Zeus goni Posejdona i strzela do niego z lasera, albo Amerykanie lądują na odległej planecie i kunsztownie zaczynają wkręcać miejscowych, tak że kilka pokoleń później tamci uczą już własne dzieci po szkołach, że w ogóle nigdy nie było żadnych Jankesów z kosmosu, to tylko mity, bo są sami we wszechświecie, a np. literki, pismo - to także bajania przodków, nie było czegoś takiego, zresztą jak by to mogło być - słowa i dźwięki na papierze, nonsens; z kolei Wielka Wyrwa jest to skutek rozpierania skał przez krasnorosty na przestrzeni milionów lat, etc. Potrafię programować i tym bym się zajął w całości - natomiast gorzej z grafiką i muzyką, w razie czego wypełnię te luki, lecz efekt końcowy byłby na pewno lepszy, gdyby zrobił to ktoś, kto ma talent w którejś z tych dziedzin - nie potrzebne specjalistyczne programy czy umiejętności, wystarczyłyby zwykłe półprodukty w postaci plików w popularnych formatach, jak .mp3 czy .png. Z założenia nie będą to produkcje komercyjne, ponieważ zbijanie kasy na ujawnianiu tajemnic rządowych wydaje mi się nieco zbyt prostym pomysłem, prostym jak krawędź trumny - z kolei z myślą o samopoczuciu dzieci i innych takich buszujących w Internecie wesołków ze świecącymi oczkami, jakieś bardzo drastyczne wątki również odpadają - czyli pozostaje technika "pomału do przodu", a inni i tak będą daleko za nami. No to tymczasem, mój adres    Pozdrowienia.

P.S. I nie dawajcie sobie wszczepiać do zębów tych plomb amalgatowych - one naprawdę nie służą..!!
powrót na stronę główną
english version